Stanisław Lem - Powrót z gwiazd
Lema chyba nikomu przedstawiać nie trzeba - dość powiedzieć, że jego książki zostały wydane w łącznym nakładzie ponad trzydziestu milionów egzemplarzy, przetłumaczone na ponad czterdzieści języków i do dziś uchodzą za niepodważalną klasykę science fiction. Najczęściej słyszy się jednak o tych jego dziełach, które zachwycały raczej futurystów niż przeciętnego czytelnika. Zwraca się uwagę przede wszystkim na ogromną wiedzę i inteligencję autora, owocującą nietuzinkowymi, oryginalnymi wizjami przyszłości i pozaziemskich cywilizacji. Bodaj najczęściej przywoływane tytuły to "Solaris", "Niezwyciężony" i nieco lżejsze "Dzienniki Gwiazdowe". Oczywiście proza Lema jest równie kreatywna, co głęboka w swojej zawartości, ale ten drugi aspekt zdaje się być umniejszany przez część (jeśli nie większość) czytelników. Podobnie bywa z bohaterami, bo zdaje się, że i sam autor traktował ich przede wszystkim jako narzędzia niezbędne do rozwoju historii. Książka, którą tu przedstawiam (czy może raczej: przypominam) jest zbudowana na nieco innych składowych: pierwsze skrzypce grają tu emocje i rozterki głównego bohatera, a problemy opisanego świata raczej korespondują z nimi na równorzędnych prawach zamiast narzucać motyw czy dynamikę.